"Życie to krótki sen, którego sentymentalnie ja się nie wstydzę..." //z piosenki Stanisława Sojki//
Bieszczady to niezbyt wysokie ale rozległe powierzchniowo pasmo górskie we Wschodnich Karpatach, w ramach których, ich zachodnia część położona jest na południowym wschodzie Polski. Bieszczady często określane są mianem „ Polskiego Dzikiego Zachodu", ale określenie to jest niefortunną pomyłką wynikającą i z niewiedzy i z...”dyziomarzycielstwa”. Po pierwsze to nie jest zachód, ale wschód Polski, a po drugie... Bieszczady kojarzą się z surowymi warunkami, rozległymi pustkowiami, brakiem infrastruktury, i to jest prawda, ale czy jest to spowodowane przez matkę naturę, srogo broniącą swoich skarbów? - otóż nie. Do roku 1945 był to teren dość gęsto zaludniony ( dla bliższego zapoznania się z historią tutejszej ludności zachęcam do lektury przewodnika "Bieszczady" wyd. Rewasz ), natomiast do lata 1947 roku, w ramach terroru komunistycznego, zwanego łagodnie "Akcją Wisła", brutalnie wygnano stąd kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Takowe wygnanie, ładnie określa się słowem "wysiedlenie", natomiast pewien starszy pan ( Łemko ), pochodzący z Komańczy opowiadał nam, na czym taka akcja polegała. Mianowicie do chałupy wpadali żołnierze i rozkazywali w ciągu pół godziny (to i tak był niezły czas, bo często było to mniej minut ) spakować dobytek, po czym chałupa i dobytek były palone... a rodziny wywożone w przysłowiowe cztery strony świata... Właśnie z tego powodu, określanie Bieszczadów mianem dzikich gór, jest po prostu wymysłem czasów PRL. Tak samo, jak fakt nadmiernej gorliwości w ochronie tutejszej przyrody. Będąc bowiem na miejscu dawnych wsi, po których nie ma obecnie śladu, owa „unikatowa” przyroda okazuje się być gąszczem pospolitych krzaków i chaszczy. Dla jasności sprawy - jak najbardziej popieram ochronę przyrody - ale zakaz zbaczania ze szlaków, bądź jazdy rowerem, tam gdzie są do tego odpowiednie warunki, a więc szerokie trakty jest chyba lekką przesadą... i do tego ta cholerna granica z Ukrainą... Okazuje się bowiem, że nie można przedostać się na drugą stronę dawnym traktem przez przełęcz Beskid (za Wołosatem) nie dlatego, że Ukraińcy nie chcą, że władze polskie nie chcą, że Straż Graniczna... ale dlatego, że nie życzą sobie tego szefowie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Oczywiście obawiając się nasilenia ruchu turystycznego. Ciekawe tylko, że nie przeszkadza im ścisk ludzi i samochodów od maja do września w Cisnej, Wetlinie, czy w Ustrzykach Grn.
Niemniej jednak, Bieszczady są oazą dla osób ( o ile wiedzą, gdzie) ceniących sobie święty spokój. Wprawdzie na popularnych trasach, np. Połonina Wetlińska lub Caryńska, latem jest sporo turystów, ale wystarczy iść trochę dalej, chociażby za Smerek i mamy święty spokój. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja zimą, kiedy często nie spotkamy na szlaku zupełnie nikogo. Powód jest prosty: zimą w Bieszczady jeżdżą tylko turyści - harpagany.
Proponowane trasy:
1. Berehy Górne - Połonina Wetlińska - Przełęcz Orłowicza - Smerek - Przełęcz Orłowicza- Wetlina
czas przejścia w obie strony: ok. 5.30 godz. (o ile do Berehów wrócimy busem „ Janosika”);
stopień trudności: dość łatwy ( w warunkach letnich )
Trasę rozpoczynamy w Berehach Górnych, gdzie kupujemy bilet wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i wchodzimy na czerwony szlak. Idziemy 1,30 godz. do góry, generalnie przez las, po czym docieramy do niewielkiego, acz popularnego, schroniska "Chatka Puchatka". Jest to świetne miejsce pobytu, spokoju, ciekawych gospodarzy i ludzi… ale poza sezonem… Od Chatki idziemy granią dalej trzymając się szlaku czerwonego, w kierunku najwyższej tu kulminacji zwanej Stohem, gdy główne podejście będziemy mieć już za sobą pozostanie tylko ale główne podejście mamy już za sobą. Pozostaje tylko napawać się pięknymi widokami. Od "Chatki Puchatka" do przełęczy Orłowicza dzieli nas ok. 1,30 godz. Z przełęczy warto podejść na Smerek - ok. 20 min. i wrócić z powrotem na przełęcz. Stąd (przełęcz Orłowicza ) schodzimy do Wetliny szlakiem żółtym - mapy podają zwykle czas ok. 1 godz., ale zejście do drogi głównej w Wetlinie w praktyce zajmuje ok. 1,30 godz.
2. Wołosate - Przełęcz Bukowska - Rozsypaniec - Halicz - Przełęcz Siodło - Tarnica - Przełęcz Siodło - Wołosate
czas przejścia w obie strony: ok. 6.30 godz. (nie licząc dojazdu lub dojścia do Wołosatego ) ;stopień trudności: średni przede wszystkim ze względu na długość trasy i forsowność, po drodze brak schronisk więc należy się zaopatrzyć w odpowiednią ilość płynów.
Trasę zaczynamy od szlaku czerwonego ( wzdłuż ścieżki przyrodniczej Rozsypaniec ), którym idziemy ok. 2 godzin do przełęczy Bukowskiej. Ten odcinek szlaku wiedzie przez las i łagodnie pnie się do góry. Przy dobrej widoczności z przełęczy Bukowskiej widać najwyższy szczyt całych Bieszczad , znajdujący się po stronie ukraińskiej - Pikuj - 1408 m n.p.m.. Z przełęczy zmierzamy dalej szlakiem czerwonym w kierunku Halicza - ok. 1 godz, pokonując po drodze szczyt Rozsypańca. Z Halicza do przełęczy Siodło pozostaje ok. 1,15 godz. Samo wejście na Tarnicę jest łatwe i zajmuje 20 min. do góry szlakiem żółtym. Schodzimy szlakiem niebieskim - ok. 1,15 godz do Wołosatego.
Warto dodać, że podane czasy są adekwatne do warunków letnich.
Galeria zdjęć Bieszczady
(kliknij na poniższe zdjęcia aby przejść do galerii)
Bieszczady galeria zdjęć lato - część 1
Bieszczady galeria zdjęć lato - część 2
Bieszczady galeria zdjęć zima - część 1
Bieszczady galeria zdjęć zima - część 2
Dojazd i noclegi:
W okresie wakacji szkolnych, tj. od ok. 26 czerwca do 31 sierpnia dojazd z różnych miejsc Polski nie przedstawia większego problemu: jest dużo połączeń kolejowych ( do Zagórza, Sanoka, Przemyśla ) oraz autobusowych. O wiele bardziej skomplikowaną sprawą jest dojazd poza sezonem. Jeśli nie dysponujemy własnym samochodem, to najlepiej jest dojechać pociągiem do Przemyśla bądź Rzeszowa, skąd kursują autobusy i busy do Ustrzyk Dolnych, w których przesiadamy się do autobusu jadącego do Ustrzyk Górnych.
Baza noclegowa jest generalnie dość dobra. W miejscowościach: Wetlina i Ustrzyki Górne jest sporo kwater prywatnych oraz zorganizowane pola namiotowe. My nocujemy na polu namiotowym w Berehach Górnych, jednakże panują tam surowe warunki: kąpiel w strumieniu , a do najbliższego sklepu w Ustrzykach Górnych trzeba iść ok. 10 km . Przyjemnym miejscem noclegowym jest również schronisko "Pod Rawkami" położone pomiędzy połoniną Caryńską oraz Wielką i Małą Rawką.